Niesamowity był to rok. I wiele towarzyszyło mu różnych emocji. A nawet poważna choroba w postaci autoagresywnego zapalenia tęczówki oka. Leciałam na ślub do Włoch zaopatrzona w atropinę i wywrotową myśl, że Beethoven stracił słuch i komponował, a ja może stracę wzrok, ale patrzę i fotografuję póki mogę.
Szalona myśl z tym stawaniem obok Beethovena ;), ale to tylko ponury żart z samej siebie, bo wszak, jak mówi inny klasyk, „dystans, dystans, albo wszyscy umrzemy!”. Udało nam się na szczęście pokonać ten problem, widmo śmierci na razie nikomu bezpośrednio nie zagraża.
Ale wróćmy do tego, co najważniejsze, czyli do podsumowania roku. Kilometrów nie notuję, ale trochę ich było. Twarzy było mnóstwo. Po tylu latach ma już się ten syndrom, że przechadzając się ulicami dowolnego miasta ma się wrażenie, że rozpoznaje się twarze :). Był niezwykły, kameralny ślub we Włoszech, w Portovenere i Cinque Terre, niesamowita ceremonia żydowska na dachu Hotelu Starego, połączona z weselem w stylu glamour i dekoracjami rodem ze sceny teatralnej. W jednym tygodniu Zamek Kliczków i klasyczne wesele, w kolejnym wesele rustykalne w Witkowej Chacie czy na Wichrowych Wzgórzach, industrialny klimat wesela galerii Impresja… A potem znów klasyka i Pałac Czartoryskich w Sieniawie. Było też niezwykłe wesele libańsko-amerykańskie w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Wiele twarzy, wiele reportaży. Nie sposób wymienić wszystkich. Sesje? Sesja partnerska w Szwecji, we Włoszech, owszem, ale sesja ślubna w Lanckoronie też może być wspaniała, jeśli tylko nie zapomina się o tym, kto w tym wszystkim jest najważniejszy – czyli o ludziach i ich emocjach – to jest prawdziwe piękno zdjęć ślubnych. Nie przejechane kilometry się liczą, ale to, czy potrafi się pięknie patrzeć na ludzi, którzy na siebie nawzajem patrzą najpiękniej. Nieważne, czy w Lund, czy w Manaroli, Monterosso, La Spezii, czy w Lanckoronie albo we Wrocławiu. To najmniej istotne.
Ten rok przyniósł też ważny dla nas eksperyment formalny, czyli publikację czarno-białego reportażu ślubnego.
Działo się dużo. Mnóstwo miejsc, kolorów, emocji. Ciężko to wszystko poukładać. Czasem kluczem jest kolor, czasem graficzność, czy rodzaj światła, czasem gest czy emocja.
I coś klasycznego, muzycznego w tle.
Zobaczcie i posłuchajcie <3
Oczekiwałem po Was czegoś więcej niż po całej reszcie fotografów. Dostałem dużo, dużo więcej niż oczekiwałem. Czuć emocję na tych zdjęciach, chce się tych ludzi poznać. Jest kreatywnie, a jeśli kreatywnie to nie jest banalnie. Jest inteligentnie, jest z poczuciem humoru i nutką niedopowiedzenia. Kto chce deser….
Pan Piotr Pasiak cudownie trafnymi słowami określił Państwa ambitne i takie naturalne obrazy. Jesteście świadkami wydarzenia i jednocześnie miłymi”udziałowcami”, fantastycznie i magicznie zatrzymane chwile wpisane już w historię… oby Wam nie zabrakło pasji i…radości tworzenia
Szczęka opadła mi na podłogę i nie mogę jej zebrać
Fantasmagoria !!!
„Czego chcesz więcej
Powiedz czego chcesz więcej
Powiedz czego jeszcze więcej chcesz” ? Super
Jest moc…
The best of the best
przyjemnie się ogląda
pozdrówka
niezwykłe, wyjątkowe, ponadczasowe <3 uwielbiam tu wracać!
Dużo nie trzeba pisać, jedynie tyle że to reporterskie creme de la creme, jak dobrze napisałem 😛
Gdyby ktoś miał problem z lubieniem ludzi to moglibyście tymi fotografami pewnie niejednemu takiemu pomóc :*
I znowu wiem, że nic nie wiem 😉
no cóż Iza ! podsumowanie z przytupem! <3
Oplułem się kilka razy oglądając Wasze podsumowanie <3 BAJKA !