Pogoda to jest zdecydowanie słowo klucz, z całym bogactwem znaczeń. Upalny dzień, przygotowania w pocie czoła, a do tego nic nie chciało iść, jak powinno. Nawet z samochodem, którym para miała pojechać do ślubu, był kłopot, na tyle poważny, że pan młody, Michał, postanowił na wszelki wypadek przysposobić swój samochód, nieomal zabytkowy. A przynajmniej na tyle zabytkowy, że trzeba było popracować nad nim czernidłem, co też czynił pod czujnym okiem dwóch psów. Zabieganej młodej pani, Agnieszce, uśmiech nie schodził z ust. Nieważne, że Michał leży pod samochodem, a za trochę ponad godzinę muszą być w kościele. Gorącą atmosferę zdecydowanie podsycał niemiłosierny upał. Oczywiście zdążyli. To jest jakaś magia, że nawet jak dzień ślubu zaczyna się dość dramatycznie, to jednak znajduje swój szczęśliwy finał. Po ceremonii kościele na Skałce wszyscy udali się na wesele, na Kopiec Kościuszki. Być na Kopcu Kościuszki i nie wyjść na szczyt – to nie mogło się zdarzyć. Tymczasem pogoda sugerowała radykalne zmiany. Powietrze stężało, niebo przybrało kolor i ciężar stali. No to biegiem! Biegiem na szczyt, a potem jeszcze szybciej na dół! Wszyscy powitali deszcz z wielkim entuzjazmem. A potem była zabawa, lampiony, hejnalista, taniec w strojach z epoki i w asyście kosynierów i, last but not least – dobre jedzenie! Agnieszko i Michale – dziękujemy!
Wasze reportaże to dla mnie zawsze uczta dla oka!
Bardzo miło się ogląda . 🙂
Iza, Zygmunt tak się zastanawiam, czy kiedykolwiek będzie nam dane osiągnąć taką subtelność zdjęć. Piękne, proste a wieloznaczne. Jesteście taką sprzecznością. Niby zwykłe okoliczności, a tworzycie rzeczy niezwykłe i wysublimowane. Lubimy bardzo!
Mógłbym się rozpisywać, ale i tak wiem , że Izie nie dorównam 🙂 Mistrzostwo edycyjne, psiaki miażdżą system 🙂
Klasa !