Była to historia całkiem niezwykła i wydarzyła się jeszcze w pandemii. Ślub polsko-włoski miał się odbyć w Polsce. Miał to być ekskluzywny ślub, dlatego pan młody, Michele, bardzo starał się znaleźć odpowiednie miejsce. Mamy ich oczywiście całkiem sporo, bo mógł to być choćby Pałac Goetzów, czy też Zamek Korzkiew. Jednak romantyczne plany na wesele w pałacu pokrzyżowała pandemia. Kolejny rok przyniósł kolejne niefortunne niespodzianki. Okazało się, że ze względu na stan zdrowia bardzo ważnego członka rodziny, wesele musi się odbyć w pobliżu miasta rodzinnego pana młodego, czyli w okolicach Padwy i Wenecji. Pomyślałam, że przepadło, że jednak lepiej będzie poszukać kogoś na miejscu. Jednak pannie młodej, Gabrieli, bardzo zależało na naszej obecności. Stanęliśmy zatem przed wyzwaniem logistycznym. Jak tam dotrzeć, jaki sprzęt ze sobą zabrać – zwłaszcza, że nie miał to być elopement, czyli intymny ślub w kameralnej oprawie, tylko prawdziwe i ekskluzywne wesele, na ponad 100 osób.
Na miejsce tego ekskluzywnego wesela wybrana została Villa Corner della Regina w miejscowości Cavasagra di Vedelago, w pobliżu Wenecji. Odpowiedź na to, jak tam dotrzeć, przyszła sama. Loty do Wenecji w interesującym nas terminie były tylko z Modlina. Skoro więc mamy jechać 400 km samochodem do Modlina, to możemy zrobić 1000 km i dojechać do Wenecji. Dzięki temu odpadło myślenie o tym, jaki sprzęt zabrać. Po prostu zabraliśmy wszystko. W szczególności istotne dla nas było światło, odpowiedni setup lamp, statywy lub uchwyty do nich. Wiedzieliśmy, że to ekskluzywne wesele będzie miało miejsce nad basenem, a zdjęcia na stronie Villi Corner wskazywały na to, że światło nie jest łatwym tematem. Ale przecież lubimy wyzwania!
Już od przygotowań wiedzieliśmy, że to będzie wydarzenie zdecydowanie w naszym stylu. I nie chodzi wcale o to, że to miało być ekskluzywne wesele i że lubimy taki pałacowy klimat. Po prostu wciągnął nas bez reszty ten wielokulturowy zamęt. Fryzjerzy i makijażystka mieli pełne ręce roboty, bo w apartamencie pary młodej przygotowywało się sporo osób. Zatem mieliśmy idealną sposobność, by patrzeć na to wszystko okiem reportera i wykonać reportaż ślubny z prawdziwego zdarzenia. Do tego wokół rozbrzmiewały różne języki, oczywiście włoski, ale też francuski (bo fryzjer był Francuzem), a pani wizażystka była z Izraela. Oprócz osób czynnie zaangażowanych w przygotowania, musieli być tam również tłumacze, bo inaczej… istna wieża Babel ;). Chaos to zdecydowanie nasz żywioł i sądzę, że całkiem nieźle udało nam się ujarzmić go w zdjęciach.
Para młoda wybrała na miejsce ceremonii kościół w sąsiedztwie pałacu, w miejscowości Cavasagra di Vedelago. Ten fragment blogowego wpisu przypomni nam okres noszenia maseczek. Dla nas jednak pewne ograniczenia były zupełnie drugorzędne wobec faktu, ile można było tam złowić reporterskich momentów :). Ceremonia przebiegała raczej standardowo, natomiast dla nas oczywiście najciekawsze momenty to wcale nie te najważniejsze. Wiele frajdy sprawiło nam zwłaszcza fotografowanie tego, co działo się po ceremonii. Przepiękne sypanie ryżem, niezawodne dzieciaki, z których jedno dokarmiało nawet swojego wujka, żeby dożył do obiadu. Lubimy kadry, które niekoniecznie koncentrują się na parze młodej. Chcemy zbudować dla nich rzetelne tło, aby sami mogli się na nim pięknie wyróżnić.
Wesele podzielone było na dwie części. Pierwsza część odbywała się tuż przed Villą Corner. Okrągłe stoły przygotowane w plenerze przedstawiały się przepięknie. Ta część była zdecydowanie poświęcona jedzeniu. Jednak na ślubach zagranicznych jest taki cudny zwyczaj, że posiłek przerywany jest przemowami osób najbliższych, dedykowanymi parze młodej. Tak było i tym razem. Wspaniały włoski obiad, a w międzyczasie głos zabrali rodzice pary młodej, a także świadkowie, rodzeństwo i każdy, kto bardzo chciał wyrazić swoją wdzięczność za zaproszenie na tak piękne wesele. Oraz oczywiście pogratulować parze młodej ich wspaniałego początku nowej drogi 🙂
Druga część wesela – to było dopiero coś! Kilkudaniowy obiad zakończyło idealne espresso i nie ma się czemu dziwić, bo przed gośćmi pojawiło się nowe wyzwanie – mianowicie nocna impreza nad basenem. Znakomite na zagranicznych weselach jest to, że właściwej imprezy tanecznej nic już nie przerywa. Nie ma żadnych dodatkowych posiłków. Są drinki i niepohamowana chęć do zabawy. I to jest właśnie to, co najlepiej się fotografuje. W przypadku tego konkretnego wesela były oczywiście pewne trudności. To, czego się obawiałam, czyli bardzo skąpe światła Villi Corner i trochę kolorowych świateł od DJa, ale zdecydowanie za mało, by można było pracować w komforcie. Całe szczęście udało nam się dowieźć na miejsce cały niezbędny sprzęt, który pozwolił nam w sposób satysfakcjonujący oświetlić scenę, na której działo się to, co najważniejsze. Tak oto powstały te zdjęcia. Mam nadzieję, że widać w nich, że to było nie tylko ekskluzywne wesele, ale i nasze reporterskie oczko ;). Enjoy!
Świetny materiał. Kolejny raz jestem pod wrażeniem 🙂
Imponuje mi Wasza konsekwencja. Zróbcie warsztaty z reportażu. Zrobicie? 🙂
Genialny reportaż. Szacun pełny. Uwielbiam oglądać wasze zdjęcia.
Jestem pod olbrzymim wrażeniem wielowątkowości tego materiału. Świetnie ułożony tworzy historie, a w pojedynczych kadrach kryją się smaczki, które tworzą kolejne warstwy. Piękna gra kolorem i światłem. Podsumowując chapeau bas – tudzież szapo ba 😉