Po tylu latach fotografowania myślałam już, że nic mnie nie zaskoczy, ale jednak zdarzyła się taka sytuacja. Dwójka pięknych i szalonych ludzi zapragnęła ślubu SZYBKO. Oczywiście to nie takie proste, często się słyszy, że to przedsięwzięcie planuje się latami. Zajęte lokale, zajęci podwykonawcy, nie da się. Skoro nie da się tradycyjnie, to może trzeba temat rozegrać niestandardowo? Trudno mówić, że pandemia do czegokolwiek się przysłużyła, ale jednak chyba wyzwoliła myślenie ze schematów. A śluby i wesela uwolniła od rutyny. Trzeba sobie było w tym trudnym czasie jakoś poradzić. Nasza para młoda zapragnęła szybkiego ślubu w 2021 roku, który to był trudnym rokiem, bo przyjął bardzo wiele ślubów z roku poprzedniego. Padła więc myśl – a może by tak zrobić wesele pod gołym niebem?
Znakomity pomysł, tylko oczywiście trzeba jeszcze założyć, że goście weselni jednak będą głodni, więc zdecydowanie trzeba w tym wszystkim przewidzieć miejsce, gdzie można by zjeść i rozłożyć te wszystkie pyszności, z którymi kojarzą nam się wesela. Wybór padł na dworek w Branicach. Jeśli spróbujecie wyszukać, jak wyglądają tam wesela, nic nie znajdziecie, ponieważ w tym miejscu nie odbywają się wesela. Poza tym jednym, przepięknym weselem Ewy i Kuby, którym chcieliśmy się z Wami podzielić. Dwór w Branicach to filia krakowskiego Muzeum Archeologicznego. Jest to również miejsce, gdzie odbywają się kameralne konferencje. Jest to dworek klasycystyczny, zbudowany w I połowie XIX wieku. Na myśl przywodzi ten, który stał w Soplicowie, na pewno kojarzycie :). Ponieważ dwór w Branicach nie specjalizuje się w organizacji wesel, przyjaciele pary młodej oraz oni sami wzięli na siebie cały ciężar organizacji. Wydawać by się mogło, że to jest prawie niemożliwe do ogarnięcia samodzielnie, ale efekt przerósł chyba oczekiwania wszystkich.
Jednak zanim znaleźliśmy się na miejscu, najpierw klasycznie odbyły się przygotowania w domu Ewy i Kuby, i w towarzystwie kotów. Zawsze się śmiejemy, że przygotowania potrzebne są do tego, żeby fotograf rozgrzał swoje oko (i plecy, i ręce ;)). Towarzystwo narwanych drapieżników sprawiło, że rozgrzewka nie była potrzebna i w zasadzie nie było na nią czasu. Koty niby dwa, a jakby co najmniej sześć. Wiadomo, jak przygotowania wyglądają zazwyczaj – są detale ślubne, zakładanie sukni, zakładanie garnituru. Ale są takie dni, jak ten, gdzie wszystko przebiega inaczej, bo oko reportera ciągnie w stronę akcji. I nagle kot, który kocha kwiaty, gapi się na bukiet, a następnie przewraca wazon – trochę kradnie show głównym bohaterom! Ale przecież oni jeszcze będą WSZĘDZIE. Więc warto pokazać to, co jest inne, nietuzinkowe, niestandardowe, a co być może sprawi, że zapamiętacie ten wpis.
Po przygotowaniach wszyscy udaliśmy się na miejsce ceremonii, którym był ogród dworu Branickich, nieco dziki i zapuszczony. Ślub odbył się pod wielkim drzewem. Nie jestem zbyt dobra z botaniki, ale moim zdaniem była to akacja. Czy to ma znaczenie, raczej nie, ale czemu o tym nie wspomnieć? Kolorem przewodnim były wszystkie kolory tęczy. Kolorowe ogony wstążek wisiały z lampionów, którymi udekorowane było drzewo – cichy świadek tej uroczystości. Ślub przebiegł w atmosferze rozluźnienia. Było dużo śmiechu i pocałunków. Znaliśmy tę dwójkę od jakichś dwóch godzin i nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że tak właśnie będzie. Po ceremonii tradycyjnie miały miejsce życzenia i gratulacje, a także toast – jako obietnica szampańskiej zabawy.
Na obiad weselny udaliśmy się do dworu. Zapewne rzucą Wam się w oczy półki, a na nich różne naczynia – eksponaty muzeum archeologicznego. Stoły, a przy nich krzesła nie od kompletu, co przywodzi na myśl najbardziej klimatyczne kawiarnie i knajpki krakowskiego Kazimierza. Do tego wszędzie kolorowe dekoracje, wykonane przez przyjaciół pary młodej. Jedne z piękniejszych, jakie widziałam. Może to kwestia włożonego w nie serca, może to mój ładunek emocjonalny, który w to wszystko zainwestowałam, ale do teraz jestem zachwycona :). Obiad i wszystkie pyszności była autorstwa kulinarnych artystów ukrywających się pod wdzięczną nazwą Gary Pełne Pary. Polecam najserdeczniej, nie będziecie rozczarowani!
Sesja w dniu ślubu jest zawsze świetnym pomysłem, zwłaszcza jeśli miejsce wesela ma takie zaplecze, które można by wykorzystać. Miejsce, w którym można zorganizować wesele pod gołym niebem zdecydowanie ma takie zaplecze. Okolice dworu w Branicach są bardzo urokliwe, zatem udało nam się wyrwać na moment parę młodą z ich przyjęcia, by zrobić kilka portretów i by złapali oddech, bo wiadomo, że do tego momentu emocje były ogromne. Piękny ów moment miał tylko jedną wadę, a właściwie tysiące drobnych wad. KOMARY! Ale wiedzieliśmy, że już niebawem to sobie odbijemy w czasie sesji innego dnia, na którą również Ewa i Kuba się zdecydowali. A my z przyjemnością Wam ją pokażemy już w osobnym wpisie :).
Samo wesele miało przebieg zupełnie niestandardowy. Nie obowiązywała tu żadna agenda. Wszystko działo się samo, w swoim tempie, zgodnie z oczekiwaniami pary młodej i ich gości. Były więc luźne rozmowy, zdjęcia w różnych pięknie udekorowanych miejscach. Było dmuchanie świń (takich balonów w kształcie świń i nie tylko). Były naklejki z kotorożcami, a nawet urodziny jednej z przyjaciółek obchodzone hucznie na parkingu. Nie było DJa, ale było mnóstwo dobrej muzyki. Nie było parkietu, ale był pięknie udekorowany sznurami światełek „kawałek podłogi”, na którym każdy mógł się wyszaleć. Był grill, były zimne ognie, wódka na asfalcie, niebieski dywan i oglądanie przepięknych wyrobów ceramicznych, wykonanych przez uczestniczkę wesela. Był też tort i ogrom miłości. Mamy nadzieję, że spodoba Wam się ta historia równie mocno, jak nam. Utkwiła nam w pamięci i w sercu :).
Jeśli wciągnęła Was ta historia, zapraszamy na inne otwarte parkiety, np. na wesele w Pałacu Żeleńskich w Grodkowicach, czy też na piękny plenerowy ślub w Ogrodzie Brzoskwinia. Wypatrujcie też sesji Ewy i Kuby, bo na pewno pojawi się na naszym blogu niebawem.
Nazwisko zobowiązuje. Jesteście wysoko, na szczycie. O tym, ze uwielbiam Wasze kadry doskonale wiecie ale tym razem i mnie zaskoczyliście. Pamiętam ten reportaż już po pierwszym razie!!! Inna sprawa to edycja reportażu na blog. Układacie domino tak, że się sam do siebie śmieję 😀 Fajnie, że jesteście!
Jak ja lubię takie imprezy. Zupełnie na luzie z dużą dozą spontanicznej radości. A wszystko zamknięte w świetnych kadrach, w których widać charakter fotografów.
Wpada w oko na dłużej. Inspirujące!
Dziękujemy, takie komentarze czyta się najmilej! 😀 A szczególne dzięki za zwrócenie uwagi na układ – to jest dla nas temat szczególny :)))
Dziękujemy! I cieszymy się, że widać charakter 🖤🖤🖤
Bardzo nam miło!
Moi drodzy rewelacja, przepięknie sfotografowani , sfotografowane 🙂 Czapki z głów !!